niedziela, 3 czerwca 2012

"Droga matko.."

Rozdział 5
"Droga matko. "



Droga matko,
  Choć wiem, że nigdy tego nie przeczytasz, piszę do Ciebie...
  - Po co ja to w ogóle robię? - warknęłam do siebie z trudem bazgrząc kolejne słowa na pergaminie. 
  - To pomaga uwolnić się od nadmiaru emocji - powiedział spokojnie Draco. 
  Towarzyszył mi niemal o każdej porze, każdego dnia odkąd ponownie zaczęliśmy się spotykać. Bez względu na godzinę, zawsze był obok - podtrzymywał mnie na duchu. Starał się bym nie wpadła w paranoję. Chyba nigdy nie uda mi się mu za to odpowiednio podziękować. Choć jak to sam określił: "Twoja obecność to najlepsze podziękowanie. Cieszę się, że mogę pomóc." 
  ...ponieważ czuję się winna. Boję się, że to wszystko stało się przez moje głupie sugestie. Skoro wiedziałaś o śmierciożercach, dlaczego rozważałaś nasze prośby? Nie mogłaś nas zignorować, jak zawsze?
  To zabrzmiało źle, pomyślałam skreślając ostatnie słowa. Draco uśmiechnął się pobłażliwie zaglądając mi przez ramię.
  - Nie podglądaj - skarciłam go zasłaniając ręką pergamin. Pocałował mnie w policzek i zniknął gdzieś w głębi pokoju wspólnego. 
Mam wrażenie, że Cię zawiodłam. A oprócz tego... Ogromny żal do siebie samej... dlaczego nigdy nie powiedziałam Ci jak bardzo Cię kocham i jak bardzo jesteś mi potrzebna? Kiedyś myślałam, że dobrze o tym wiesz... Teraz wydaje mi się, że tak na prawdę zawsze czekałaś, aż to powiem. 
  Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, po czym skapnęła na pergamin zmywając z niego kilka ostatnich, napisanych drżącą ręką, linijek.
  Boże, dlaczego mi ją zabrałeś?! - krzyknęłam w duchu, mimowolnie spoglądając w niebo. 
   Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś.. jest lepiej niż na tym cholernie niesprawiedliwym świecie. Dlaczego zawsze cierpią ci niewinni?
  Teraz, gdy o wszystkim wiesz, mam tylko jedno do dodania: 
Przepraszam i wiedz, że za Tobą tęsknię, mamo. 
                      Jocelyn.
  Po raz ostatni przeczytałam napisane przez siebie słowa i zwinęłam pergamin w rulon. Przewiązałam go czerwoną kokardką i położyłam przed sobą. Miałam zamiar go spalić, przy najbliższej okazji. Chciałam, by wraz z nim odeszło wszystko co czułam do tej pory. Wszystkie smutki, które w nim wylałam za pośrednictwem atramentu, miały pójść w zapomnienie. Wszystko oprócz niej. W moim serce zawsze znajdzie się dla niej miejsce. Nie tylko ze względu na to, że dała mi życie. Raczej dlatego, że mimo, iż nie było między nami tak dobrych relacji, to ona pokazała mi, że nie warto się poddawać. Dzięki niej zrozumiałam, co tak na prawdę liczy się w życiu. Możliwe, że nigdy nie wiedziała, ile jej zawdzięczam - nauczyła mnie jak kochać, jak nienawidzić, a co najważniejsze - że zawsze należy wierzyć w siebie i w swoje racje.  
Rozejrzałam się po dormitorium chłopaków.  Nie do wiary, jak dobrze znałam to miejsce. Podeszłam do łóżka Draco i usiadłam na brzegu. Sięgnęłam po nasze zdjęcie stojące niedaleko. Uśmiechnęłam się na samą myśl o wydarzeniu uwiecznionym na fotografii. 
  - To jedna z moich najcenniejszych rzeczy - aż podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Zaśmiałam się cicho i podałam mu ramkę. 
  Usiadł obok i objął mnie w talii. Przysunęłam się bliżej, mocno go przytuliłam po czym delikatnie ucałowałam w usta. Mruknął z zadowolenia i nasze pocałunki stały się bardziej namiętne. Niestety nie było nam dane długo rozkoszować się tą chwilą, gdyż do dormitorium bezceremonialnie wpadł Zabini.
  - Znajdźcie sobie jakieś lepsze miejsce - zerknął na mnie z ukosa. Draco przewrócił oczami i wyszedł z pokoju ciągnąc mnie za sobą. 
  Przystanął na chwilę dopiero na schodach prowadzących na błonia. Przez chwilę spoglądał tępo przed siebie, z dość zabawną miną. Bezwiednie przymrużył oczy i lekko rozchylił usta. Zaśmiałam się cicho, co sprowadziło go z powrotem na ziemię.
  - Gdzie idziemy? - zapytałam gdy ponownie rzucił się do drzwi. 
  - Zobaczysz - szepnął wyraźnie zadowolony z podjętej uprzednio decyzji.
  Przeszliśmy - niemal przebiegliśmy - przez korytarz. Zwolniłam kroku, ciągnąc go do tyłu za rękę rzucając krótkie "Zwolnij". 
  - Wybacz, to jest po prostu tak piękne, że chcę ci to jak najszybciej pokazać. 
  - Piękne? Jak piękne? - próbowałam sobie wyobrazić co tak poruszyło Draco. Widok musiał być na prawdę nieziemski skoro aż tak się uwziął by mi to pokazać. Zastanawiałam się tylko, czy dopiero teraz mu się o tym przypomniało, czy może to było zaplanowane.. zabrać mnie tam w najmniej oczekiwanym momencie.
  - Bardzo piękne - rzucił gdy skierowaliśmy się w stronę zakazanego lasu. Minęła chwila nim zorientowałam się gdzie konkretnie to jego "piękne miejsce" się znajduje. Jęknęłam stając kilka kroków przed ścieżką.
  - Nie wejdę tam - pokręciłam głową.
  - Nic nam się nie stanie. Pójdziemy drogą, którą już znam - zlustrowałam go wzrokiem po czym spojrzałam w głąb lasu. Chłopak zrobił kilka kroków do przodu i wyciągnął rękę w moją stronę. Niechętnie podałam mu swoją i weszłam na ścieżkę tuż za nim.
  - Czego szukałeś w zakazanym lesie? Raczej nie bez powodu nazywa się zakazany - położyłam nacisk na ostatnie słowo.
  - Byłem mocno przygnębiony po tym, co ci zrobiłem. Pomyślałem, że może przy odrobinie szczęścia coś mnie zeżre i nie będziesz musiała mnie więcej oglądać - szturchnęłam go w ramię. - Ale wtedy znalazłem się w tym niesamowitym miejscu i nie wiedzieć czemu od razu pomyślałem o tobie. Przyrzekłem sobie, że kiedyś ci je pokaże, bez względu na to czy znów będziemy razem czy też nie - mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dlaczego akurat teraz?
  - Uznałem, że to odpowiedni moment. Skoro mi pomogła tylko chwila tam spędzona, kto wie, może ty również się trochę uspokoisz.
  - Jestem niesamowicie spokojna. Jestem jedną wielką oazą spokoju - parsknął śmiechem przyspieszając nieco kroku.
  - Dobra, oazo spokoju. Przygotuj się teraz na coś, czego mam nadzieję w życiu nie widziałaś.
  Przeszliśmy jeszcze kilka kroków po czym przystanęliśmy przed jakimiś krzakami. Zerknęłam na Draco pytająco. Ten przewrócił oczami i przedarł się przez chaszcze torując mi drogę. Musiałam się schylić, by nie uderzyć się w jakąś nisko rosnącą gałąź. Gdy już odczepiłam rękaw swojej białej koszuli od jakiegoś wystającego, wyglądającego dość niebezpiecznie, krzaka jęknęłam cicho:
  - Oby to było tego wa... - i stanęłam z szeroko otartą buzią. 
  Słowa całkiem wypadły mi z głowy, kiedy stanęliśmy na przeciwko wielkiego, grubego, starego drzewa, które emanowało jasnym, lekko niebieskim światłem. Jego białe liście rosnące gęsto na gałęziach, które niemal dotykały ziemi, wydzielały delikatny zapach, którego nigdy w życiu dotąd nie czułam. Pomiędzy liśćmi dostrzegłam malutkie, niebieskie kwiatuszki. Obeszłam powoli dookoła magicznej, najwyraźniej, rośliny i wyciągnęłam rękę; przejechałam palcami po korze chroniącej ją z zewnątrz. Była ciepła i przyjemna w dotyku.
  - To jest.. To jest cudowne - szepnęłam tylko.
  Draco usiadł pod drzewem zachęcając mnie do tego gestem ręki. Przysiadłam się dopiero, gdy skończyłam krążyć dookoła tego cudu natury.
  - Cieszę się, że ci się podoba - mruknął przytulając mnie.
  Nie byłam do końca pewna ile czasu tam spędziliśmy. Kilka minut? Może kilka godzin? To miejsce w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób emanowało swego rodzaju dobrą energią, która koiła nerwy i przynosiła spokój. Trudno było oprzeć się tej przyjemnej woni maleńkich kwiatów i miłego ciepła pochodzącego z wnętrza pnia. Straciłam rachubę czasu.. Można by nawet powiedzieć, że odpłynęłam od rzeczywistości. Spostrzegłam, że zaczęło się ściemniać; o tej porze powinniśmy siedzieć w lochach i czyścić sale lekcyjne.
  Niestety za, wciąż niezrozumiałą dla Snape'a, ucieczkę z owego dziwnego, zakurzonego pokoju dostałam dodatkowe godziny pracy.
  Po raz pierwszy ze smutkiem opuszczałam zakazany las, przysięgając sobie wcześniej, iż o naszej małej wycieczce nie dowie się nikt. Od teraz to miejsce miało być nasze i tylko nasze. 
  Szliśmy przez główną ścieżkę, gdy coś wielkiego i włochatego zagrodziło nam drogę. Owe coś miało około dwa metry i z każdym kolejnym krokiem zostawiało za sobą rzekę zielonej śliny. Powłóczyło koślawymi nogami idąc slalomem. Mogło się zdawać, że na początku nie zwróciło na nas uwagi - przeszło tylko powoli przez ścieżkę. Niestety w takich sytuacjach nie potrafiłam zachować zimnej krwi. 
  Cofnęłam się gwałtownie o kilka kroków. Niefortunnie przystanęłam na jakiejś suchej gałęzi, która pod wpływem mojego ciężaru złamała się na kilka części. Jęknęłam, gdy potykając się o własne sznurówki wpadłam na Draco stojącego tuż za mną. Podtrzymał mnie za ramię i szepnął "nie ruszaj się." Wstrzymałam oddech i zlustrowałam wzrokiem potwora, który widocznie kierował się tylko słuchem. Stał nieco pochylony w naszą stronę; szybko oddychał, a może raczej po prostu wąchał? Jego czerwone oczy wpatrywały się w nas tępo. Zrobił mały krok w naszą stronę, rozglądając się dookoła, jakby właśnie stracił widoczność. Draco wysunął się lekko przede mnie, ręką popchnął mnie za siebie. "Cofnij się" - wyczytałam z jego ruchu warg. Dodał później coś w stylu "Powoli." albo "Po cichu". Nie musiał dwa razy powtarzać. Gdy już zachowaliśmy w miarę bezpieczną odległość, stanęliśmy w miejscu i czekaliśmy. "Teraz jego ruch. - pomyślałam." 
  Dopiero teraz, gdy strumień światła oblał twarz potwora, zrozumiałam z czym, lub z kim tak na prawdę mamy do czynienia. Przerażona stuknęłam Draco kilka razy w ramię. Patrzył to na mnie to na to coś. 
  - To hideous* - powiedziałam bezgłośnie. Czytałam o nim w jednej z zakazanych ksiąg, gdy mieszkałam przez jakiś czas u mojej ciotki. Tej samej ciotki, która niedługo później wylądowała w Świętym Mungu. - Mówią, że to jedno z najokropniejszych stworzeń na Ziemi. Możesz stracić dużo więcej, niż tylko kończynę, gdy masz z nim kontakt - nie sposób było nie zauważyć jego pytającego wzroku. Kątem oka widziałam, jak pomału sięga do szaty, by wyciągnąć różdżkę. - Żywi się duszą. 
  Spojrzeliśmy na hideousa, który sapał, wydając przy tym chrapliwe dźwięki. Przystanął około metr od nas.
  - Widzi tylko w mroku. Za dnia posługuje się innymi zmysłami. 
  Zamachnął się obrzydliwą łapą, z której posypało się brudne futro. Chybił. Warknął tak głośno, że niemal zatrzęsła się ziemia. Wziął kolejny zamach. Odsunęliśmy się o krok. Chybił. O mało nie drasnął Draco, gdy próbował nas złapać po raz trzeci; jęknęłam przerażona, co chyba jeszcze bardziej rozwścieczyło potwora. Chłopak wypuścił różdżkę, potykając się o wystający korzeń; runął na ziemię od razu rzucając się ku niej. 
  Stałam sama na przeciwko wielkiego bydlaka, który usiłował mnie zabić i posiąść moją duszę. Właściwie nic nowego - od dziecka miałam tendencje do pakowania się w tarapaty. 
  Hideous podniósł wielką łapę i wymierzył ostatni cios. Niestety dość celny - na połowie mojego lewego ramienia widniały teraz trzy krwawe rysy. Spojrzałam na rany - krew ciekła przez koszulę barwiąc ją na szkarłatny odcień. Zrobiło mi się niedobrze od jej widoku.
  Z przerażeniem patrzyłam jak tuż za stworem wyłania się z gęstego lasu kolejna ciemna postać. Hideous musiał wyczuć jego obecność, bo gwałtownie się odwrócił w tamtą stronę. 
  Nie, to nie dlatego, że wyczuł nieprzyjaciela. Dopiero po chwili dostrzegłam błękitną strzałę, głęboko wbitą między jego łopatki. Owa postać, która okazała się być naszym wybawcą to był tylko przyjaciel-który-zawsze-zjawia-się-w-odpowiedniej-chwili Hagrid, żaden kolejny stwór zamieszkujący te dzikie chaszcze. Odetchnęłam z ulgą i osunęłam się na ziemię obok Dracona. Chłopak skrzywił się odejmując moją rękę od rany. Krew właściwie przestała już lecieć - jednak to wciąż wyglądało paskudnie. Hagrid przegoniwszy hideusa, odrzucił swoją kuszę na bok i pochylił się nade mną.
  - Wszystko gra, Cely? - zdążyłam zapomnieć, jak mnie nazywał. Od jak dawna nie rozmawiałam z Hagridem?, zapytałam sama siebie. Wzruszyłam ramionami.
  - Tak sądzę. 
  - Co żeście tu robili? Zabłądziliście? - ponownie wzruszyłam ramionami. 
  - To tylko... 
  - Kiepskie miejsce na schadzki - Hagrid zerknął na Malfoya, który grzebał gdzieś w trawie za różdżką. Wstałam i otrzepałam szatę. 
- Lepiej już pójdziemy - rzuciłam na odczepnego.
  - Zajrzyjta po drodze do pani Pomfrey. Żeby się tam co złego nie zadziało - spojrzał na moją rękę. Pokiwaliśmy głowami.
  - Dziękuję, Hagrid - powiedziałam na odchodne. 
  Praktycznie wybiegliśmy z zakazanego lasu na błonia. Zwolniliśmy dopiero przy głównym wejściu do budynku. Usiedliśmy na jednej z ławek, oddalonej nieco od dziedzińca. 
  - Przepraszam, nie spodziewałem się tego - jęknął po raz kolejny oglądając moje ramię.
  - Daj spokój, to było tego warte! - rzuciłam entuzjastycznie. - Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak niesamowitego. Muszę poszperać w księgach ciotki, może znajdę coś o tym magicznym drzewie. A to, że miałam okazję na żywo i to z bliska zobaczyć hideousa, potraktujmy jako bonus - zaśmiałam się perliście. Draco przewrócił oczami. 
  - Wiesz co ci powiem? - wstał z ławki i podał mi rękę. Zrobiłam to samo. - Jutro zaliczenie z eliksirów, a my nawet nie zajrzeliśmy do książek, mała. - jęknęłam idąc w ślad za nim do pokoju wspólnego ślizgonów.
_______
*hideous - z baskijskiego "ohydny" - owe coś co wymyśliłam kilka dni temu, mam nadzieję, że nie przegięłam ;p
~*~
Buja!
A więc OFICJALNIE witam na blogspotowej wersji LostFeelings!
Niestety adres był już zajęty, także pozostałam przy jego polskim (prawie) odpowiedniku.


Chwilowo na blogu jest lekki chaos (czcionka za mała, tak, wiem) ale zajmę się tym jutro.

Wybaczcie spóźnienie z rozdziałem, ale mam niesamowicie dużo rzeczy do zrobienia. Starałam się jak mogłam. (wiem, że wyszedł średni, może nawet mizerny.. ) Nadrobiłam dopiero kilka rozdziałów, za co również przepraszam. 
Poinformuję i błędy poprawię niebawem. 
Pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. Draco i Jocelyn stanowią świetną parę, a on przy niej jest zupełnie kimś innym, takim czułym i opiekuńczym chłopakiem, który dla drugiej osoby zrobi wszystko :)
    Wypad do Zakazanego Lasu okazał się i niezwykły, i nieco pechowy. Te drzewo jest bardzo intrygujące, ciekawe czy ma jakieś właściwości i czy uda się znaleźć o nim wzmiankę w książce? Może to jakieś mistyczne drzewo? W każdym razie pomogło nieco oderwać się bohaterce od problemów. Draco wie, jak ją podnieść na duchu i tylko dzięki niemu może faktycznie być oazą spokoju.
    Nieźle wymyśliłaś z tym hideousem. Straszne stworzenie, w dodatku żywi się duszami :o Na całe szczęście Hagrid zjawił się w porę, bo inaczej cała przygoda mogłaby bardzo źle się skończyć.
    Twoje rozdziały zawsze mi się bardzo szybko czyta, bo masz tak lekki i przyjemny styl :) A rozdział wcale nie wyszedł średni, ani mizerny, tylko świetny! Czcionka faktycznie mogłaby być większa, ale to akurat szczegół.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. nowość na sufrir-y-llorar-singifica-vivir zapraszam serdecznie ;D a twój odcinek obiecuje, ze przeczytam jutro, bo dzisiaj już nie zdąrzę ;c no i witam w gronie tych którzy z onetem już nie wytrzymali ;D blogowanie stało się lepsze odkąd opuściłam kochany onet ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i nadrobiłam <3 cudownie jak zawsze i gratuluje pomysłowości z tym drzewem oraz Hideousem ;D bardzo fajny pomysł ;) i tak się cieszę że z Draco im sie układa *.* Boże z każdym odcinkiem kocham go coraz bardziej *.* Czekam na następny chce już teraz now! ;DD Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział na:
    http://dear-soulmates.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba też się tu przerzucę. ;) Jesteś zadowolona? Co do rozdziału to fragment z potworem był bardzo ciekawy. Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://tajemnica-to.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. zacznę od tego, co mi się nie podoba. Po pierwsze, straaasznie przewidywalny i szablonowy ten rozdział. Od chwili, gdy weszli do ZL, wiedziałam, że zaatakuje ich jakiś potwór, zapewne jeden z najniebezpieczniejszych na świecie, ale jakimś cudem ktoś znajdzie ich w środku ciemnego lasu. Trochę to niewiarygodne. Poza tym robisz idealnego chłopca z Malfoya. Mam nadzieję, ze on nie będzie taki bezpłciowy przez cały czas. Dziwię się tym błędom, bo w gruncie rzeczy masz fajny i przyjemny styl, ale źle zapisujesz dialogi. Np.
    - Cieszę się, że ci się podoba. - mruknął przytulając mnie. - na końcu kwestii nie powinno być kropki, a ten błąd robisz za każdym razem.
    Ponadto źle odmieniasz nazwisko "Malfoy". jak powszechnie wiadomo, apostrof daje się między samogłoski, ale nie w przypadku, kiedy "y" w wymowie przechodzi w "j", jak to jest w przypadku Malfoyów i Weasleyów. Aha i przydałaby się jakaś segmentacja tekstu, jak będziesz miała chwilkę czasu, bo źle się to czyta. No i w tej walce z hideousem - nie czułam emocji, było sucho. I dlaczego tytuł jest po angielsku, skoro w rozdziale nie ma do tego żadnego nawiązania? To nie jest fajne, raczej pozerskie, ale jak kto woli.
    Co do pozytywów, to jak już mówiłam, masz fajny styl, dobrze opisujesz. Ładnie i zgrabnie, lekko. Podoba mi się to drzewo. O tak, chcę wiedzieć, co to jest. A! No i jesteś jedną z niewielu osób, które naturalnie piszą kwestie Hagrida. Serio, byłam pozytywnie zaskoczona, zazwyczaj ludzie nie potrafią oddać tej jego bezceremonialności i wychodzi im to sztywno. Mam nadzieję, ze szykujesz coś naprawdę dobrego, bo masz spore możliwości i pole do popisu. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle cieszy mnie Twoja szczerość :)
      Ano widzisz, do tej pory nie zwróciłam uwagi na tą kropkę w dialogach. Co do odmieniania nazwiska, to zawsze miałam z tym problem, nie tylko w tym opowiadaniu. Przykro mi, że emocje nie są zbyt wyczuwalne. Postaram się to zmienić. Przewidywalność? No cóż, musiałam prędzej czy później zamieścić ową bestię, uznałam to za najlepszy moment, no bo gdzie indziej takie coś mogło się pojawić? Hagrid w ZL siedzi właściwie cały czas, więc to raczej nie jest dziwne, że się tam znalazł, w końcu to gajowy ;) Cieszę się, że mimo wszystko jest kilka rzeczy, które Ci się w tym rozdziale podobają :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  7. "W moim serce zawsze znajdzie się dla niej miejsce."- sercu
    "- Oby to było tego wa... - i stanęłam z szeroko otartą buzią."- otwartą
    Zabawne, że o swoich uczuciach, przypominamy sobie dopiero wtedy, gdy ktoś z naszych bliskich, umrze. Przez to, odkrywamy, że mimo iż ta osoba nas irytowała, nie zgadzaliśmy się z nią w żadnym stopniu, to znaczyła dla nas bardzo wiele, i nikt nam jej nie zastąpi.
    " Obeszłam powoli dookoła magicznej, najwyraźniej, rośliny i wyciągnęłam rękę"- Przeszłam dookoła magicznej..., bądź obeszłam dookoła magiczne... Ale nie potrafię rozszyfrować po co tu "najwyraźniej" xd
    Hahah xd Stanął mi przed oczami Draco, który w popłochu szuka swojej różdżki. Nie wiem czemu, ale akurat to mi się skojarzyło najbardziej z Malfoy'em. Zawsze się przez takie wyobrażenia śmieję ;d
    Hideous? No więc gratuluję wyobraźni. Niewiele osób podejmuje się wymyślenia zupełnie nowych postaci. Można z tym przegiąć, jak sama zauważyłaś. Ale Twój pomysł nie był przegięciem. Ograniczyłaś się do właściwie, powiedzmy opisu, który można ze swobodą przyswoić. I chociaż potwór wydaje się być naprawdę okropny, to jego postać nie została wykreowana z przesadą. A to bardzo duży plus! ^^
    I to drzewo... Moje wyobrażenie o nim, po przeczytaniu Twojego opisu, było świetne. Chciałoby się pod takim usiąść :))

    Kilka błędów interpunkcyjnych było, ale jako, że nie jestem w tym dobra, to nie kieruję na nie ^^

    OdpowiedzUsuń